Znamy się od... lepiej nie mówić :)
Osiem lat spędziłyśmy w jednej ławce, gadając bez przerwy. Za to nas rozsadzano, a wtedy pisałyśmy do siebie listy, bo przecież musiałyśmy być ze sobą w kontakcie, to chyba zrozumiałe!
I tak jest do dzisiaj. Nie mieszkamy blisko siebie, ale kontakt musi być! Na szczęście ktoś wymyślił Internet...
Maile, gg, dużo zdjęć...
i tak powstał pomysł założenia tego bloga.


Drogi Gościu, miło że do nas zaglądasz. Ucieszymy się bardzo, jeśli zostawisz tu parę słów komentarza :)

sobota, 28 czerwca 2014

O Lwowie, do trzech razy sztuka ...



Przyznam szczerze że pomysł mego Mężulka, żeby nocować w hotelu George, niezbyt przypadł mi do gustu. Optowałam za poszukaniem jakiejś prywatnej kwatery, gdzie byłoby i zwyczajniej, i taniej. No ale Małżonek się uparł, a że cała ta nasza wyprawa była od początku do końca jego pomysłem i jego prezentem na okrągłą naszą rocznicę, no to się długo nie upierałam. 

I całe szczęście...  :)

Oto więc on. Hotel George:



Wart jest z pewnością, by poświęcić mu kilka słów. 

George to hotel z przeszłością. Hotel z pamięcią. 

Pamięta kilka epok, wiele cudownych lat i wielu znamienitych gości, a wśród nich Balzaca, Liszta i Piłsudskiego. Z balkonu tego hotelu Kiepura wyśpiewywał ponoć arie dla swych lwowskich wielbicielek.  :) 


George ma w sobie to "coś", co sprawia, że czuliśmy się w nim niezwykle.

Nie jest to hotel luksusowy, w dzisiejszym znaczeniu tego słowa. Jest w nim jakaś taka przedwojenna elegancja z odrobiną nostalgii, lekko nadszarpnięta zębem czasu, choć bardzo starannie odnowiona, na miarę możliwości dzisiejszych ukraińskich czasów. 







Na ścianach kolekcja pomysłowych kolaży fotograficznych, na których historia hotelu przeplata się z dniem dzisiejszym...






Jeśli ktoś wybiera się do Lwowa tak jak my, w poszukiwaniu śladów dawnych czasów, to ten stary piękny hotel jest najlepszym miejscem do rozpoczęcia tej podróży.

A śladów dawnych czasów we Lwowie nie brakuje.

Znajdowaliśmy je na ścianach staromiejskich kamienic...




Nie do końca zamazane, czasem odkryte przez spadające tynki, pozostałości dawnych szyldów...




Pięknie zdobiona kamienica, a w niej po dziś dzień apteka



A rok założenia ...


Również podczas naszej wyprawy do Muzeum Etnografii odkryliśmy przepięknej urody wnętrza Galicyjskiej Kasy Oszczędności znajdującej się niegdyś w tym niezwykłym budynku






A niezbyt starannie usunięte napisy nad poszczególnymi muzealnymi salami


wskazały nam miejsce dawnej BUCHALTERYI...




KASY WKŁADKOWEJ...


PORTIERNI...


LIKWIDATURY ...



Naprawdę wielka szkoda że zniszczono te napisy, pewnie były to złocone litery, które zostały skute z ogromną szkodą dla naprawdę wielkiej urody wnętrz tego starego budynku.

Swoją drogą wyprawą do Muzeum Etnografii rozczarowałam się bardzo, gdyż liczyłam na obejrzenie pięknych ukraińskich tkanin, ceramiki czy kolekcji słynnych pisanek. Niestety okazało się że kolekcje te są w trakcie przeprowadzki,  czyli że zalegają obecnie muzealne magazyny. Obejrzeliśmy więc tylko trochę mebli i porcelany, kolekcję niezwykłych obrazów z zegarami, no i oczywiście te piękne wnętrza ...

Na tym skończyłabym już moje lwowskie opowieści, bo trzy odcinki to zupełnie wystarczająca liczba, a l e ...  no tak, niestety, będziecie musieli wytrzymać jeszcze jeden! 

Na pocieszenie powiem tylko, że nie będzie on już taki poważny, patetyczny, historyczny i nadęty :) 

No to zapraszam, kto jeszcze nie padł z nudów, niech zajrzy tu znowu za parę dni ... 

:)

sobota, 21 czerwca 2014

O magicznym Lwowie po raz drugi

Zwiedzając Lwów nie sposób pominąć Cmentarz Łyczakowski. 

To piękny, stary cmentarz, położony na porośniętych drzewami wzgórzach. 


 



Wiele tu przepięknych grobowców i wiele polskich, znajomych nazwisk. 




 






 




Każdy z tych grobów kryje czyjeś życie i czyjąś historię. Niektóre bardzo intrygujące... 


Ciekawe jaka była historia Panny Franciszki i czemu nie zapisano na pomniku jej nazwiska. Pewnie już się nie dowiemy...

Na najwyższym wzgórzu cmentarza umieszczono groby weteranów Powstania Styczniowego: 


W innej części cmentarza są groby powstańców z 1830 r.






Wiele grobów jest bardzo zniszczonych





Ale na szczęście widać też odnowione i zadbane.

 
  
Zwiedzając cmentarz Łyczakowski myśleliśmy o innym starym polskim cmentarzu, który odwiedziliśmy równo pięć lat temu: o wileńskiej Rossie. Tamten też jest niezwykle piękny i równie dużo tam wspaniałych grobowców, ale są o wiele bardziej zniszczone, zarośnięte i zaniedbane. Tu jednak widać ślad troski o stare pomniki, choć wiele z nich ząb czasu nadgryzł porządnie. Rossa bez większego wsparcia ze strony Polski niedługo po prostu przestanie istnieć. Ogromna to szkoda. 

Dopiero pod koniec naszej wędrówki dotarliśmy do jej głównego celu, cmentarza Obrońców Lwowa zwanego Cmentarzem Lwowskich Orląt.

 

Niezwykłe to miejsce. Niezwykła i przejmująca jest też jego historia, i to zarówno ta sprzed niemal wieku, kiedy to lwowska młodzież stanęła do obrony swojego miasta przed agresorem, jak i ta najnowsza, niedawna historia zniszczenia polskiego miejsca pamięci oraz jego odbudowy dzięki wielu ludziom dobrej woli i wielkiego serca.

Mieliśmy niesamowite szczęście spotkać na Cmentarzu Orląt jedną z tych osób. To pan Krzysztof Rumiński, opiekun tego niezwykłego miejsca, zaangażowany w jego renowację i dbający o to by pamięć o pochowanych tu Polakach nie zaginęła.
   


Nie mogliśmy lepiej trafić. Pan Krzysztof opowiedział nam historię Cmentarza Orląt, jego zniszczenia przez radzieckie władze i jego odbudowy. Trudno dziś uwierzyć że w tym miejscu były same ruiny, jeździły po nim ciężarówki a w katakumbach działał zakład kamieniarski. 

Dobrze, że na starych fotografiach jest ślad tamtych lat, tym bardziej możemy docenić ogrom prac które tu wykonano.

Pożyczam tu zdjęcie z ukraińskiego forum historycznego, gdzie znalazłam dużo materiałów o Cmentarzu Orląt i wiele ciekawych zdjęć. Zobaczcie jak miejsce to wyglądało w 1989 roku:


A to zdjęcie sprzed dewastacji...


Ta wspaniała kolumnada, Pomnik Chwały, nie wróciła już do stanu sprzed lat. 

Poniżej widać pozostałości wielkich kolumn zniszczonych przez radzieckie czołgi


Tak to wygląda dziś:


Nie wróciły na Cmentarz Orląt dwa wspaniałe lwy pilnujące bramy, a wywiezione z niego w latach siedemdziesiątych. Na szczęście oba przetrwały, jeden na rogatkach Lwowa w lesie, a drugi gdzieś w samym mieście. Nie ma pozwolenia władz miasta na ich ponowne ustawienie na cmentarzu. A nam niestety nie udało się do nich wybrać. Jeszcze jedno miejsce do odwiedzenia w czasie następnej podróży :)

To chyba na dziś już wszystko, bo troszkę się rozgadałam, ale ostrzegam, że ciąg dalszy na pewno nastąpi ;)


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...