Bardzo apetycznie wyglądał u Ciebie ten grzybek, a zwłaszcza twarożek z niego wpadł mi w oko...
Kto wie, czy nie pokuszę się o naśladownictwo, że tak się górnolotnie wyrażę :)
Mój Małżonek ma takiego grzybka zamrożonego i co jakiś czas go odmraża i robi sobie grzybkowe kefirki przez parę tygodni. Ja za kefirkami nie przepadam, zwłaszcza jak się z lekka przekwaszą, a o to nietrudno. Ale twarożek mnie zainspirował. Domowe twarożki są pycha :)
A jeśli chodzi o zdrowotne wynalazki, to przyznam że i mnie ostatnio znosi lekko w ich kierunku.
A troszkę to za sprawą najmłodszej latorośli (czy latorośl prawie osiemnastoletnia to jeszcze latorośl?), która przeszedłszy niedawno na jasną stronę mocy, czyli na stronę vege, zaczęła się interesować zdrowym żywieniem.
No i co jakiś czas jesteśmy w domu testowani na różne smaki...
Czasem naprawdę zaskakująco pozytywnie :)
Takim hitem okazał się ostatnio zielony koktajl, wyczajony przez Dziecko gdzieś w sieci, a składający się, jak widać na poniższym obrazku, z samych pyszności...
Był tam szpinak, natka pietruchy, awokado i jabłko.
Przed zmiksowaniem wyglądało niezwykle apetycznie...
Po zmiksowaniu troszkę mniej...
przynajmniej dla tych co widzieli, jak na jednym takim starym filmie gremliny powpadały do miksera...
Ja ten film widziałam i jakoś mi ta scena zapadła w pamięć. Hmm....
Ale przyznać muszę, że koktajl był niezły.
W drugim podejściu ze składu wykluczona została natka i chyba bardziej nam smakowało.
Chętnym i nie bojącym się zdrowych wynalazków polecam, bo smak naprawdę fajny. A jak do tego dodać świadomość, że pije się same witaminki, to jeszcze lepiej wszystko smakuje :)
Ostatnio, czyli na tak zwaną starość, zaczęłam jakoś bardziej interesować się użyciem ziół i innych naturalnych sposobów pielęgnacji człowieka. Może to wpływ wieku, a może tych zadżumionych czasów, pełnych sztucznych ulepszaczy, chńskich trujących podróbek i innych niewiadomego pochodzenia i składu erzaców. Że aż człowieka odrzuca i ma człowiek chęć wyprodukować sobie wszystko SAM.
No oczywiście nic z tego, za dużo czasu pochłaniają mi w życiu rzeczy zbędne, czyli np. codzienne bieganie do pracy, ale kusi mnie, oj kusi, wiele takich domowych produktów.
I tak od czasu do czasu coś sobie sklecę.
A to domowy zakwas na żurek, najlepszy w świecie, nie ma porównania do najlepszych sklepowych bełciaków...
A to razowe bułeczki na drożdzach, według przepisu znalezionego w necie, bardzo łatwe i nie wymagające strasznego kombinowania, a pyszne że aż strach...
Innym takim domowym wynalazkiem jest ocet jabłkowy, na którego produkcję Ty mnie namówiłaś :)
Znów nastawiłam :)
A tu już gotowy i prawie wypity urobek :)
A w tym roku nasza antonówka znów oklejona jabłkami, myślę że oprócz szarlotek będzie tej jesieni u nas octowy urodzaj :)
No i jeszcze kuszą mnie różne inne rzeczy, podczytuję fora i blogi zielarskie, kompletuję też powoli składniki do szamponu i kremów, ale o tym opowiem jak już będę miała coś więcej do opowiedzenia, bo na razie to wciąż tylko plany :)