Znamy się od... lepiej nie mówić :)
Osiem lat spędziłyśmy w jednej ławce, gadając bez przerwy. Za to nas rozsadzano, a wtedy pisałyśmy do siebie listy, bo przecież musiałyśmy być ze sobą w kontakcie, to chyba zrozumiałe!
I tak jest do dzisiaj. Nie mieszkamy blisko siebie, ale kontakt musi być! Na szczęście ktoś wymyślił Internet...
Maile, gg, dużo zdjęć...
i tak powstał pomysł założenia tego bloga.


Drogi Gościu, miło że do nas zaglądasz. Ucieszymy się bardzo, jeśli zostawisz tu parę słów komentarza :)

piątek, 29 sierpnia 2014

O pracowitych pieseczkach raz jeszcze ...


Moje pieski też ciągle zmęczone, odespać muszą.


A to po ciężkiej pracy w ogrodzie...


A to znów po robocie przy sprzątaniu domu...



Mila, jak to kobieta, pomagać musi przy babskich robotach,



oraz dzieciom przy nauce.


Ten ciężki wysiłek musi potem bidulka odespać...




Ale za to jak się Aronek czasem rozgości na kanapie...


 i dorwie do kompa, to wszystko opowiada na swoim psim blogu.


A jak tak czasem spojrzą na mnie z wyrzutem, to aż serce pęka ...



 Oj biedne te moje psinki!...

wtorek, 26 sierpnia 2014

O czym gdacze się w Kurniku ;)

Wczoraj i przedwczoraj dyskutowałyśmy o losie zwierząt.
Jak są traktowane przez człowieka, ile krzywd doznają przez głupotę i bezmyślność.
Nie wspomnę nawet o celowym okrucieństwie, bo to kolejny temat rzeka.
Pomyślałam że warto o tym częściej pisać, zastanowić się, czy można to chociaż trochę zmienić i jak to zrobić. Im więcej nas będzie poruszało ten temat, tym większa szansa.
Szkoda że nie mogłaś brać udziału w tej burzliwej i pełnej emocji wymianie zdań.
Cieszę się, że w Kurniku panowała jednomyślność na ten temat.

A tu migawki z życia mojej gromadki.
Ciężko pracują przy remoncie ;)














piątek, 15 sierpnia 2014

O tym, że lubię sobie coś namieszać i co z tego wynika.



Jak już mówiłam, ciągnie mnie ostatnio do zielarstwa oraz domowej alchemii.

Czytam z zapałem zielarskie różne ciekawe blogi oraz fora, no i co i raz to  ciągnie mnie do własnoręcznego namieszania, czyli wykonania jakiejś tajemnej mikstury.

Pokażę Ci trzy słoiki, w których trochę ostatnio udało mi się namieszać.

Oto i one:



Ten biały to już produkt gotowy, a reszta się jeszcze, jak widać, moczy :)

W białym słoiku mam własnoręcznie ukręcony krem magnezowy. 

Wyczytałam o nim na blogu Ziołowej Inez, którego to bloga jestem fanką od dłuższego czasu. 

O TUTAJ go znajdziesz.

Otóż Inez napisała kiedyś notkę o kąpielach w płatkach magnezu, które lepiej niż jakiekolwiek farmaceutyczne produkty uzupełniają niedobory tego minerału w organizmie. 

Napisała też dokładnie jak można przyrządzić sobie magnezowy krem i tak się do tego zachęciłam, że już go mam :)


Powiem Ci, że to uczucie, kiedy smaruje się człowiek własnoręcznie ukręconym kremem jest bezcenne :)

Jest bardzo miły w aplikacji, gęsty i tłusty, lekko nagrzewa skórę (takie właściwości ma użyty do jego produkcji chlorek magnezu), a w dodatku cudownie pachnie, bo wmieszałam do niego olej kokosowy, którego zapach uwielbiam :)

Niestety nie mam fotek z procesu produkcyjego, bo taka byłam zaaferowana tym swoim mieszaniem (najpierw w garze na parze a później mikserem), że zupełnie zapomniałam o dokumentacji blogowej. Obiecuję Ci, że przy następnych mieszaniach aparat będę miała pod ręką.

A  tymczasem jeszcze jedna fota apetycznego kremu (w zasadzie jest zdaje się nawet jadalny, ale zdecydowanie wolę się nim smarować).  



Te dwa pozostałe słoje kryją w sobie proces produkcyjny kolejnych planowanych przeze mnie mikstur.

W tym większym suszone zioła moczą się w kwasie mlekowym, za parę dni będzie już gotowy ekstrakt, który mam zamiar wymieszać z innymi składnikami, a w efekcie uzyskać szampon borowinowy - to również inspiracja z bloga Ziołowej Inez. 

O, nie mogę się już go doczekać, najpierw trochę czasu zabrało mi zgromadzenie składników, teraz muszę odczekać aż się wyekstrahują ekstrakty ziołowe, a jak już będę mogła wszystko sobie pomieszać i nalać na głowę, to chyba zwariuję z tej radości :)


A to zielone co się moczy w drugim słoju, to glistnik jaskółcze ziele, czyli chwaścior z mojego własnego ogródka, który, wyrwany i zmiksowany, skończył w glicerynowo-spirytusowej kąpieli i jak się już przegryzie sam ze sobą, to będę miała składnik do pewnej tajemnej mikstury leczniczej.

I to nie koniec moich wyczynów zielarsko-alchemicznych, o nie! 

Im dalej w las, tym człowiek ma większy apetyt, czy jakoś tak. 

No więc apetyt mam na następny krem oraz na odżywkę do włosów, a także na parę innych mikstur, które zamierzam sobie wymieszać a potem się nimi smarować od stóp do głów.

... o czym nie omieszkam Cię poinformować w stosownym czasie :) 





Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...