Znamy się od... lepiej nie mówić :)
Osiem lat spędziłyśmy w jednej ławce, gadając bez przerwy. Za to nas rozsadzano, a wtedy pisałyśmy do siebie listy, bo przecież musiałyśmy być ze sobą w kontakcie, to chyba zrozumiałe!
I tak jest do dzisiaj. Nie mieszkamy blisko siebie, ale kontakt musi być! Na szczęście ktoś wymyślił Internet...
Maile, gg, dużo zdjęć...
i tak powstał pomysł założenia tego bloga.


Drogi Gościu, miło że do nas zaglądasz. Ucieszymy się bardzo, jeśli zostawisz tu parę słów komentarza :)

piątek, 16 września 2016

O życiu zgodnym z naturą

Od kilku ładnych lat patrzę na świat inaczej.

Już nie pamiętam od czego się to zaczęło, ale nagle zaczęło do mnie docierać, w jak bardzo zafałszowanym świecie żyjemy. To trochę tak jak w filmowym matrixie: co innego widzimy, a co innego naprawdę nas otacza. Wielki marketing wciska nam kłamstwa o zdrowotności, przydatności, skuteczności, konieczności... kupuj, korzystaj, płać, używaj...

A co w tym wszystkim najgorsze, miliony ludzi w te kłamstwa wierzy: słucha, ogląda, czyta, przyjmuje zupełnie bezwarunkowo i bezkrytycznie każdą wyssaną z markentingowego palca bzdurę. I tak się ta matrixowa karuzela kręci w koło, nakręcając zyski wielkich przemysłów i mediów.

Ale na szczęście kiedyś udało mi się trochę wychylić z tej karuzeli i bardzo dobrze mi to zrobiło. Wypadłam.

Można by to nazwać też przejrzeniem na oczy. Co prawda trochę mi dioptrie z wiekiem lecą, ale jednak coraz jaśniej widzę czego chcę, a czego nie chcę.

Nie chcę tkwić w tym cywilizacyjnym matrixie.

Chcę spełnić swoje marzenie o życiu bliżej natury i zgodnie z jej rytmem. Już niedługo będzie to możliwe. Wyniesiemy się z miasta, przestaniemy żyć według tykania zegarka, a zaczniemy według rytmu słońca.

Ten pociąg do natury jest ze mną od dziecka. Lubię zgłębiać jej sekrety, interesuje mnie bardzo świat roślin, kocham też zwierzęta, a szczególnie są mi bliskie ptaki. Właściwie miałam przecież kiedyś zostać ornitologiem, jakoś mi to nie wyszło, ale co z tego, filolog też może biegać po lesie z lornetką!

No i jeszcze będę biegać po łąkach z koszykiem na zioła...

Wciągnęło mnie zielarstwo kiedyś całkiem niechcący, szukałam w internecie wiedzy o jakimś preparacie i natrafiłam na stronę najbardziej chyba znanego w Polsce współczesnego naukowca, badacza roślin i możliwości ich wykorzystania w fitoterapii, Henryka Różańskiego. Ile tam jest wiedzy! Jak tam raz wpadłam, to już zostałam. Moc ziół mną zawładnęła na amen.

Fascynująca jest ta ich moc, nie zdajemy sobie z niej sprawy, bośmy przyzwyczajeni od lat do łykania tabletek, kapsułek, drażetek i gotowych syropków z apteki. Nie będę tu rozwijać tego tematu, bo bym pisała do jutra, a kto by to przeczytać zdołał!..

W każdym razie odkrywanie, że można samemu wyleczyć się z infekcji, nieżytów, stanów zapalnych, bólowych oraz wielu innych dolegliwości przy pomocy ziół właśnie, jest dla mnie źródłem prawdziwej satysfakcji.

No więc suszę, mieszam, kręcę kremy, maści, nastawiam nalewki. Sama wiesz, bo co jakiś czas namawiam Cię do spróbowania kolejnego specyfiku. Nie ma to jak się dzielić z najbliższymi!

Tę fotkę zrobiłam w trakcie przygotowania mojego ukochanego "eliksiru" z rokitnika, głogu i dzikiej róży. Prawda że apetycznie wygląda? A jak smakuje! A jak działa!!!


Pewnie jeszcze nie raz będę tu opowiadać o moich "naturalistycznych" ciągotach, bo temat jest przecież taaaaaaaki ogromny...  Zresztą wiem, że i Tobie bardzo bliski.

A w ramach mojego ekologicznego coming-out'u chciałam podrzucić tu linka do mojego najnowszego "dziecka" blogowego. Będę tam opowiadać o tym jak udało mi się zmienić również swoje spojrzenie na odżywianie.
Czyli "o tym jak Ania stała się weganką"...



czwartek, 1 września 2016

O naszym święcie


1 września - rocznica naszego poznania.
Nawet nie jestem sobie w stanie wyobrazić że Cię nie znałam przez całe siedem lat.
Moja Mama była  świadkiem naszego pierwszego spotkania.
Stałyśmy po obu stronach boiska, Ty spojrzałaś i ruszyłaś prosto w moją stronę.
Podeszłaś i powiedziałaś- dziewczynko, jak masz na imię, bo ja mam na imię Ania.
Ja też mam na imię Ania - odpowiedziałam radośnie.
Wzięłyśmy się za ręce i poszłyśmy, zostawiając zdumioną Mamę.
Podobno wyglądało to tak, jakbyśmy się odnalazły, a nie zobaczyły po raz pierwszy.
Tak już idziemy przez dziesiątki lat. Nie pamiętam żebyśmy się kiedykolwiek pokłóciły, jeżeli miałyśmy drobną sprzeczkę, zawsze któraś mówiła ten wierszyk i było po sprawie.
Pamiętasz go?

 Kto się gniewa, niech się gniewa,
 niech przywiąże nos do drzewa i
 niech go przy drzewie nosi,
 dopóki się nie przeprosi.

A pamiętasz, jak na  rocznice kupowałyśmy sobie takie same prezenty?
Puzderka na biżuterię, książki, maskotki jeżyki z dedykacją z okazji siedmiolecia,, suszone bukieciki. Mam je nadal. Mam także listy które pisałaś do mnie z Kuby.
Jak ja za Tobą strasznie tęskniłam.
Potem Cię wydałam za mąż, a później, znacznie później, Ty mnie.  :)
Na szczęście nasze połówki się polubiły. Chociaż miałyśmy pewne obawy.
Ale postanowiłyśmy przestać się tym martwić i ... okazało się że poszło całkiem gładko.
Szkoda że nie mieszkamy blisko, tak jak kiedyś, zwłaszcza wtedy, kiedy udało się nam wynająć mieszkanie dwa piętra pod Wami. Przyszłam do Ciebie w lokówkach i szlafroku, poprosiłam żebyś szła za mną, Ty bez wahania ruszyłaś, nie pytając o co chodzi. To dopiero była niespodzianka. Miałyśmy siebie pod bokiem prawie cały rok.
Dobromir zainstalował pierdofon, czyli dwa głośniczki połączone dłuugim kablem, który leciał po elewacji budynku. Ale wtedy była radocha, nasza prywatna telefonia. ;)
Mieszkanie z telefonem stacjonarnym, to był luksus, nie mówiąc o komórkach wielkości walizki i okropnie drogich.
Może jeszcze kiedyś uda nam się zamieszkać blisko siebie.
Ty kupisz ten wymarzony dom na wsi, pod lasem, a ja znajdę sobie letni domek w okolicy.
Będziemy chodziły na spacery z psami, suszyły zioła, mamrotały zaklęcia, dziergały robótki i będzie super.
Wreszcie nagadamy się do syta, nabędziemy i namilczymy.
Bo lubię też z Tobą milczeć. Jak to dobrze, że kiedyś się spotkałyśmy.
A może to wcale nie przypadek?


 


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...