Jedynym powodem dla którego koniec sierpnia nie wywołał u mnie corocznego ataku depresji było wyczekiwanie tej podróży...
Czekałam na nią całe lato.
Przez całe lato czekałam na to żeby je pożegnać tam, w moich ukochanych Bieszczadach...
Kto wie, może gdybym każdej jesieni tam mogła pojechać, nie byłoby mi tak szkoda lata?
Co tu dużo mówić, sama popatrz:
Żadne słowa nie potrafią przekazać zachwytu jaki mnie ogarnia kiedy stoję tam na górze, wśród traw, próbując nasycić wzrok urodą bieszczadzkich połonin. Może gdybym umiała pisać wiersze, odważyłabym się to uczucie opisać. No ale nie umiem, więc daruję sobie jakiekolwiek próby. Kto był to wie, a kto nie był, musi mi uwierzyć na słowo. Nie ma drugiego takiego miejsca.
Może rzeczywiście powinnam tam wracać co roku? To uczucie ogromnej radości pozostaje w duszy na długo...
No i cały czas czekają na mnie miejsca, których nie zdążyłam odwiedzić po tych dwudziestuparu latach przerwy. Mam nadzieję że mi się uda tam wrócić.
Piękne widoki.
OdpowiedzUsuńWprawdzie ja jestem wielbicielką wielkiej wody,nie gór ale bardzo mi się podobają zdjęcia.
A co trzymasz w apce?
Kijaszki do chodzenia, namówiła mnie i pożyczyła swoje koleżanka Ola. Jak ją spotkam to do stóp padnę, bo jeszcze nie bardzo chciałam się dać namówić. A one są genialne! Zwłaszcza dla pań w pewnym wieku i gabarycie, hrehrehre.
UsuńMnie przeszkadzały, jakoś nie mogłam się przekonać.
UsuńMoże po płaskim chodziłaś. Pod górę bardzo pomagają. A w dół jeszcze bardziej.
UsuńFakt,tylko płaskie miałam do dyspozycji i wkurzało mnie machanie rączkami.
UsuńSkoro już nóżkami muszę ;)))
Aaa,bo Ty o innych kijaszkach mówisz... Moje były do podpierania się a nie do machania :)
Usuńno to jasność,mamy jasność :)
UsuńTeż mnie raz namówili do używanie kijaszków pod górkę i z górki. Dobre są. Pomocne jakby. Chociaż trzeba oczami bardziej ruszać, bo nie tylko, gdzie nogę stawiasz, ale gdzie kijek.
UsuńA widoki - wspaniałe rzeczywiście.
Faktycznie, bo to trochę tak jakby się cztery nogi miało, więc trzeba patrzeć gdzie się je stawia... :)
UsuńOjej, jak pięknie!!! Takie widoki z pewnością mogą sprawić, że lata jest trochę mniej żal, przynajmniej trochę:)
OdpowiedzUsuńNo tylko trochę. Ale jednak. :)
Usuńtroszeczeńkę :)
UsuńJa już nic nie powiem, bo w dziki zachwyt wpadłam... Przepięknie...
OdpowiedzUsuńNooo....
UsuńDodaj jeszcze że u Magody byłaś i że u niej też pięknie.
UsuńO tak... byłam i wiem :)))
OdpowiedzUsuńJa niestety nie byłam. Ale blog Jagody był jednym z moim ulubionych
UsuńPięknie i ciepło tam u nich. Odwiedziny u Jagody i Maćka to jeszcze jedno z marzeń które udało mi się spełnić :)
Usuń....ekhm... znaczy się, ten... ja to napisałam w odniesieniu do przedostatniego zdania nad ostatnim zdjęciem - o Bieszczadach :))). Byłam i wiem, jak tam pięknie i mam gulę w gardle, jak oglądam takie zdjęcia i żal, że w tym roku znowu nie byłam... A blog Jagody uwielbiam, marzę o wizycie/pobycie w jej chacie, ale na razie to tylko marzenie :)
UsuńZauważyłam, że jak człowiek postanawia zacząć realizować swoje marzenia, to to się udaje :)
UsuńWyraznie Twoje miejce na ziemi, Ania.tylko jak bys te zime i zimnosc przetrzymala przy Twoich zboczeniach upalnych ;)). Podejrzewam, ze trzaskajacy w kozie ogien i widoki by zrekompensowaly.
OdpowiedzUsuńpieekne zdjecia!
ja koordynacji nie mam za grosz, to od takich kijkow bym sobie pewnie nogi powylamywala..
Widoki super ale klimat za ostry.
UsuńOpakowano, kwiestia wprawy z temi kijamy. Też się słabo koordynowałam na początku, ale kiedy odkryłam że mie one niosą w górę (albo zapobiegają nagłemu opadnięciu w dół), to zaraz się połapałam o co biega. Moje miejsce to jest z pewnością. A zimę przy kominku całą mogę przesiedzieć. A co mi tam.
UsuńMowqe mi odjelo.
OdpowiedzUsuńDawno nie widzialam, tak pieknych zdjec..
Bieszczady sa magiczne.
Ech ..
"Gdy nie zostanie po mnie nic.
Oprocz pozolklyxh fotografii
Blekitny mnie przywita swit
W miejscu, co nie ma go na mapie."
Tak, to nic innego jak magia.
Usuńnigdy nie byłam w Bieszczadach. Tak jak ty je kochasz, tak ja kocham Podlasie.
OdpowiedzUsuńJak wspaniale, odkrywanie Bieszczad masz jeszcze przed sobą :)
UsuńByłam i ja... choć ja jesień w Bieszczadach witałam....
OdpowiedzUsuńmasz rację tego uczucia - tam na szczycie nie zrozumie nikt kto go nie poczuł ;-)))
Bieszczady uwielbiam, co roku tam wracamy, choć zawsze mówimy z mężem, że może w przyszłym pojedziemy gdzie indziej, no i cóż zrobić jak w przyszłym roku już jest plan powrotu :)
OdpowiedzUsuń