Nasza pozdróż sentymentalna w Bieszczady to był, nie chwaląc się, mój pomysł, z którego jestem bardzo dumna. :) Ale muszę przyznać, że mój Szanowny Małżonek miał pomysł równie dobry: skoro już wypuszczamy się na południowo-wschonie rubieże, to czemu nie moglibyśmy wpaść na dzień czy dwa do naszego Lwowa?.. Przyznaję, że nie trzeba było mnie specjalnie przekonywać. No i wpadliśmy!
Zamiast planowanego dnia czy dwóch, spędziliśmy w nim dni prawie cztery, a i tak było nam jakoś za krótko... Może tam jeszcze kiedyś wrócimy?..
Odwiedziliśmy we Lwowie wiele już znanych nam miejsc, poznaliśmy też wiele nowych. Nowe ulice, nowe zaułki, nowe lwy...
Ten lew na przykład przywitał nas już w dniu przyjazdu...
A pilnował przepięknego starego budynku, przy dawnej ulicy Potockiego. W tym właśnie budynku mieliśmy tym razem kwaterę.
Piękny budynek, prawda? Powstał na samym początku XX wieku i jest prawdziwą perełką lwowskiej architektury. Ale nie jedyną, Lwów to taki perłowy naszyjnik...
Szukanie lwów we Lwowie to zabawa bez końca...
To tylko kilka z tych których wcześniej nie znaliśmy:
Odwiedziliśmy też znajome lwy, a wśród nich mojego ulubionego, ktory z uśmieszkiem przygląda się z góry tłumom turystów na lwowskiej starówce...
Pojawił się też lew na miarę dzisiejszych, niezupełnie normalnych czasów...
Jednym z celów naszej tegorocznej wyprawy było odnalezienie jednego z dwóch lwów zrabowanych w latach sowieckiego socjalizmu z polskiego Cmentarza Orląt.
Na dawnych zdjęciach widać je oba, jak dumnie strzegą Pomnika Chwały, niestety zostały stamtąd wywiezione i do dziś władze miasta nie wyrażają zgody na ponowne ich ustawienie w tym miejscu.
https://www.facebook.com/leopolissepmerfidelis/photos_stream
Jednego z nich odnaleziono przy szosie wylotowej z Lwowa do Winnik. Stoi tam i czeka na lepsze czasy.
https://www.facebook.com/leopolissepmerfidelis/photos_stream
Miejsce drugiego nie jest powszechnie znane. I właśnie tego postanowiliśmy odszukać. Znalazłam w necie informację, że lew stoi przed jednym ze starych budynków szpitala psychiatrycznego na Kulparkowie. Wybraliśmy się tam w upalną niedzielę, przeczesaliśmy cały należący do szpitala park, ale nie znaleźliśmy go. Co za rozczarowanie!
Dopiero po powrocie do domu doszukaliśmy się kolejnej informacji, że jakiś czas temu lew został przestawiony przed budynek mieszkalny, o kilkaset metrów od miejsca gdzie szukaliśmy... A to pech!
https://www.facebook.com/leopolissepmerfidelis/photos_stream
To jego zdjęcie znalezione w necie. No nic, mamy powód, żeby jeszcze raz tam pojechać...
Chodząc godzinami po Lwowie, poza podziwianiem detali przepięknej lwowskiej architektury, wypatrywaliśmy też śladów historycznej polskości tego miasta. Jest ich mnóstwo na każdym kroku...
Jest tych polskich śladów bardzo dużo na każdym kroku, a można się spodziewać, że z roku na rok będzie ich coraz więcej, bo spadające z dawno nie remontowanych ścian tynki odsłaniają zamalowane polskie napisy, szyldy i tablice. No cóż, pewnych rzeczy nie da się ot tak po prostu załatać i przysłonić. Historia jest historią a historia Lwowa to wiele wieków polskiej kultury.
I te przepiękne lwowskie kościoły...
Płakać się chce nieraz przy ich zwiedzaniu...
To na przykład wnętrze kościoła Jezuitów, który dopiero od kilku lat jest znowu miejscem kultu, a przez lata stanowił magazyn książek...
Fatalne zdjęcie, ale i tak widać jak zrujnowane są przepiękne malowidła na sklepieniu. Wątpię czy uda się je kiedykolwiek uratować...
Tablica nagrobna posklejana taśmą klejącą... Ehh, szkoda słów.
A tu następny lwowski kościół Św.Marii Magdaleny.
Odebrany polskiej parafii, od wielu lat służy jako... sala koncertowa. Ma wspaniałe, największe na Ukrainie organy i właśnie organowe koncerty odbywają się tutaj bardzo często. A publiczność usadzana jest tyłem do zasłoniętego kotarą ołtarza...
Zajrzeliśmy sobie za tę kotarę...
Na szczęście nie zakazano całkiem odprawiania nabożeństw w tym kościele. Pewnie tylko dzięki temu ołtarz jest wciąż w takim dobrym stanie. Wierni mogą gromadzić ale tylko na jednej mszy, w niedzielę. Kto chce przeczytać więcej o tym i o innych lwowskich kościołach, niech zajrzy
TUTAJ . Naprawdę to TRZEBA wiedzieć.
A poniżej jeden z piękniejszych, jak nam się wydawało, kościołów Lwowa, kościół Św.Elżbiety.
Rok temu zabrakło nam czasu żeby się do niego wybrać, tak więc teraz był na samym początku listy.
Kościół ten, jak niemal wszystkie dawne polskie kościoły, pełni dziś rolę cerkwi. Spodziewaliśmy się pięknych, zabytkowych wnętrz i cudownego wystroju. Niestety, okazało się, że wnętrza zostały całkowicie przerobione, są dziś niemal puste, pełne szkła i plastiku. Zdegustowani zupełnie tym dysonansem między naszymi wyobrażeniami i rzeczywistością, z wrażenia nie zrobiliśmy w środku ani jednego zdjęcia...
Najcudowniejszym miejscem pozostaje za to od wieków piękna i niezwykła, pełna doniosłej, pachnącej polską historią atmosfery - Katedra Łacińska.
A z dachu stojącej obok Katedry Kaplicy Boimów Jezus spogląda z miną zafrasowaną na ten dziwny, pogmatwany świat i na ludzi.
No tak, mamy już we Lwowie swoje ulubione miejsca, ulice, zaułki. Mamy też ulubione knajpki, tak jak na przykład ten, urządzony na wzór starej poczty bar,
w którym podają przepyszne lwowskie pierogi...
Jest tu też naprawdę wielka kolekcja pocztówek i zdjęć ze starego Lwowa.
Miejsc, do których chce się wracać, jest we Lwowie bardzo wiele. Co on takiego ma w sobie ten Lwów, że przyciąga nas jak magnes? Urok, czar niezwykły, ślady naszej polskiej świetności, smak i zapach naszej historii.
Kto tam jeszcze nie był, a nie jest mu obojętna polskość i Polaków dzieje, niech jedzie do Lwowa koniecznie. I będzie tam wracał tak jak my. Warto.