Znamy się od... lepiej nie mówić :)
Osiem lat spędziłyśmy w jednej ławce, gadając bez przerwy. Za to nas rozsadzano, a wtedy pisałyśmy do siebie listy, bo przecież musiałyśmy być ze sobą w kontakcie, to chyba zrozumiałe!
I tak jest do dzisiaj. Nie mieszkamy blisko siebie, ale kontakt musi być! Na szczęście ktoś wymyślił Internet...
Maile, gg, dużo zdjęć...
i tak powstał pomysł założenia tego bloga.


Drogi Gościu, miło że do nas zaglądasz. Ucieszymy się bardzo, jeśli zostawisz tu parę słów komentarza :)

wtorek, 13 października 2015

O tym że jak kota nie ma, to myszy... filcują (i robią dżemy)

Słomianą wdową zostałam na dni parę, bo Szanowny Małżonek raczył był prysnąć z domu. Nie szkoduję sobie wcale, a nawet wzięłam i ja sobie trzy dni wolne od roboty, a co sobie żałować!

No i co tu można robić z takimi wolnymi od rana do wieczora dniami? Oczywiście najlepiej spędzić je w kuchni!

Dzieciom zapowiedziałam, że kuchnia będzie nieczynna, żeby nie liczyły na żadne obiadki, deserki czy inne takie. O nie! Totalna samoobsługa, każdy sobie robi na co ma ochotę. A ja akurat mam ochotę na filcowanie.

Kuchnia to jedyne miejsce gdzie mogę to robić, bo i zlew blisko, i mydlaną wodą lać po stole mogę nie martwiąc się o podłogę (a nawet ciesząc się, że się sama wreszcie umyje). Tyle że nigdy nie mam na to wystarczająco dużo czasu, bo samo rozkładanie tego mojego bałaganu trwa dobrą chwilę, a ustalanie koncepcyji artystycznej (u mnie zawsze w trakcie pracy), czy samo układanie wełny, to już naprawdę w godziny idzie. No i święty spokój jest potrzebny przez te parę godzin. No a skąd tu wziąć w normalny weekend święty spokój?

No a teraz go właśnie mam na kilogramy. Więc skorzystałam.

Tak to wyglądało w trakcie układania:





A taki jest gotowy pierwszy szaliczek:




Mila bardzo się starała pomóc w zdjęciach, ale jakoś dałam radę. Foty takie sobie, bo pogoda nie była dziś fotogeniczna. Jak kiedyś wyjdzie słońce, to owinę Helenkę i będzie widać lepiej.

Drugi szaliczek zrobiłam dzisiaj, ale się suszy dopiero. A fotek w trakcie nie robiłam, bo jakoś zapomniałam.

A jutro może machnę jeszcze jeden? Chciałabym. Może się uda, jak nie padnę na twarz, bom już zmęczona tym moim wypoczywaniem...

W tak zwanym międzyczasie, skoro już zabarykadowałam się w kuchni, zrobiłam wreszcie dżem z dyni, w którym zakochałam się u Jagódki w Bieszczadach. Mniam...  Tu jest przepis

Obfotografowałam dla Ciebie proces produkcyjny, roboty nie ma wiele, najgorzej rozbroić dynię. Ale jak już człowiek sobie wymyśli na to system, to jakoś idzie.







Parę dni temu wypuściłam partię próbną, z jednej małej dyńki. A dziś rano zrobiłam następną - z czterokilogramowego kawałeczka. A kiedy się okazało, że mi się trochę dżem za bardzo rozgotował, bez namysłu pognałam do sklepu po następną dynię i szybko dorobiłam kolejny gar, bo sekretem tego dżemu, poza niezwykłym współgraniem smaku dyni i cynamonu,  jest jego chrupiąca konsystencja. Dorobiłam więc chrupiącego i wymieszałam z niechrupiącym. Udało się! Efektem jest baaaardzo dużo słoiczków pełnych dyniowego skarbu.
Chyba oszalałam?

W ogóle w tym roku wzięło mnie na dżemy. Mam zapasy na całą zimę, a może i na dłużej. Robiłam dżemy z moreli, z malin, ze śliwek i - po raz pierwszy - wiśnie w czekoladzie. Niezłe!

Nie zdążyłam za to zrobić suszonych pomidorów. Ale to nic, w przyszłym roku zrobię zapasik.

Uff, czemu jestem taka spracowana, skoro mam wolne ?



25 komentarzy:

  1. No tak, teraz kumam, dlaczego zniknęłaś.
    Jeśli szaliczki są jeszcze piękniejsze niż na zdjęciach, to ja wymiękam!
    Zaintrygowałaś mnie chrupiącym dżemem bardzo.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ania - ja to sie zmeczylam czytajac i sie zastanawiam jak Ty emeryture przezyjesz.....
    Szaliczek Ci wyszedl niezwykle apetyczny - te sznurki wrobione (czyli pewnie welna) dodaja pikanteryjki jakiejs.
    Dzemy staram sie omijac, co mi sie srednio udaje...ostatnio nie udalo mi sie ominac morelowego, hrehrehre.
    Utnij ladne szmatki, wynajdz gumki i -jak juz bylo zasugerowane - prezenciki swiateczne jak lalunia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, jak to będzie na emeryturze, ale może wreszcie uda mi się nie śpieszyć. Nienawidzę pośpiechu... Dżemy można i niskosłodzone robić, zagęścić pektyną i już!

      Usuń
    2. Nie wierze w to niespieszenie sie na emeryturze, zwyczajnie nie wierze...kazdy mowi, z ema mniej czasu niz przedtem...
      prawda z ta pektyna...ale sie zniechecilam po probach....chwilowo.

      Usuń
    3. Nie wierze... N a p e w n o jest więcej czasu! Ja chcę na emeryturę!!!

      Usuń
  3. Szaliczek cudnej urody :))), aż mnie kusi, żeby się pobawić filcowaniem... tylko skąd brać czas na te wszystkie twórcze pokusy?
    Przetwórczo-owocowo kompletnie się w tym roku spóźniłam, ale o dyniach można jeszcze pomyśleć. Dynie przerabiałam do tej pory na przeciery do zup, ale ten chrupiący dżem wygląda interesująco, chętnie wypróbuję przepis :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nooo, filcowanie wciąga. ale czasu potrzeba dużo. Zawsze mi go brak. Do dżemu dyniowego zachęcam!

      Usuń
  4. Smacznego życzę i pozdrawiam serdecznie!



    (

    OdpowiedzUsuń
  5. Jaka jesteś pracowita. Ja tylko w Kurniku dziobem kłapię, a tu cuda się dzieją.
    Ale mi łyso.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja się za to w kurnikowym życiu towarzyskim mocno opuściłam, ale ten wolny czas z gumy nie jest, ehhh. Teraz już do biura wracam, to i do Kurnika zajrzę ... :D

      Usuń
  6. Mój osobisty woli dżemy sklepowe, a ja nie jadam. Jednak w tym roku odkryłam potrawkę z dyni, którą uwielbiam jako jedynie dyniowe danie, poza marynowaną.
    Piękne filcaki. Odnośnie filcowania to masz szczęście, że piesy nie wskakują na stół. Mój czworonogi uwielbia układanie czesanki, oczywiście po swojemu. Jednak ja nie mogę ostatnio filcować a też i nie mam czasu. Mam jednak nadzieję, że ręka wiodąca kiedyś będzie sprawna.
    Pozdrówki i pogłaskanki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy za pozdrówki i pogłaskanki, oraz odwzajemniamy! Oj dobrze wiem co to ból ręki ... Dzięki że do nas zaglądasz. :)

      Usuń
  7. Od jakiegoś czasu podglądam. Jak zobaczyłam te smakowitości postanowiłam się odezwać.
    Mnie w tym roku też napadło na przetwory i po latach zapragnęłam domowego dżemu z wiśni i
    truskawek idealnych do gofrów. Ten rok jest też pod znakiem grzybów, szczególnego smaku nabrałam
    na maślaczki i mam kilka słoiczków.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajnie, że się odezwałaś :) Ja napadowo co parę lat mam takie zrywy. Parę lat temu zrobiłam chyba z 50 słoiczków powideł śliwkowych z czekoladą. Jeszcze ze dwa chyba zostały.. Ale grzybków nie robię, zazdraszczam życzliwie. Ale ja zbierać nie lubię. Po lesie chadzam z głową do góry. To i znaleźć nic nie mogę... :)

      Usuń
  8. Ogladam i ogladam, i znowu wracam..Oczu oderwac nie moge od szaliczka i jego kolorow..

    Lece po dynie, mialam ochote na zupe, ale czemu by nie dzem?
    Chetnie bym mojego chlopa gdzies wyslala. Byloby latwiej;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Kolorki szala energetyczne, bo za oknem szaro się robi...
    Skuś się na ten dżem, jest naprawdę boski :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Szaliczek baaaardzo piekny, ciekawam jak ten drugi....a dzem dyniowy trzeba zrobic, jutro ide kupic jakas i zabieram sie do roboty...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się że Cię zachęciłam... A szaliczkami wszystkimi chwalę się o tutaj: http://anusine.blogspot.com/
      Pozdrawiam!

      Usuń
  11. Z okazji świąt Wam, Waszym bliskim i wszystkim czytelnikom składam najlepsze życzenia. Wszystkiego najlepszego w Nowym Roku.

    OdpowiedzUsuń
  12. Arteńko,bardzo dziękujemy i odwzajemniamy się także,samymi najlepszymi życzeniami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję i od razu życzę wszystkiego dobrego na wiosnę:)

      Usuń
    2. Dziękuję i od razu życzę wszystkiego dobrego na wiosnę:)

      Usuń
  13. :) już czekam na następny wpis, mam nadzieję, że napiszesz co u Ciebie :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...